RECENZJE MOICH WIERSZY:
„O twórczości Danuty Capliez-Delcroix Bylińskiej”.
Recenzja z 5 lutego 2017r. Józef Janczewski napisał:
Parę dni temu przesłała mi Pani Danuta, w prezencie, 5 tomików wierszy spośród sześciu opublikowanych celem zapoznania się z ich treścią. Zabrałem się do poznania kolejnej osobowości nagromadzonej w „Jej skarbonce odczuć i uczuć”.
W wierszu pt. „Kropla” pisze tak: „jestem jak myśl, jak śpiew, jak świt, jak ….ptak”, dalej w innym wierszu dodaje: „poruszająca się po własnej orbicie, wsparta o wiatr, …na scenie życia ważną rolę gra miłość, oczy gonią wraz myślami za marzeniami oplecionymi pajęczyną pamięci, które co krok zanurzają się w światy wyobraźni” i „Tam, gdzie piasek szept rozkłada”(kolejny tytuł tomiku). W tomiku wierszy pt. W sukience istnienia dodaje, iż…idzie poszukać siebie… Takie Jej prawo, bo dalej w innym wierszu pt. „Ego te absolvo” czytamy, iż jak się zwierza…”ukwiecona jest dusza moja”. W wierszu pt. „Słowo”: pyta tkliwie „czy może wcisnąć się pomiędzy zdarzenia świata”.
W wierszu bez tytułu jakby się nam zwierza: „gdy – sen spokojny oddech głaszcze, o wschodzie mojego słońca – tobie najpiękniej opowiadam”. Proszę zwrócić uwagę jak można pięknie wyrazić myśl i uczucie w miniaturze. „ Po schodach biegnę w twoje marzenia, całujesz moje pięty roześmiane”
” Zanurzona w rzece duchowej inspiracji, w pieśń natury – tam szelest myśli bosych”. I dalej sama sobie w innym wierszu zadaje pytanie: „czy może to dziurawe niepokoje, te tysiące wizji, te stany emocji?” A przecież jak pisze w tomiku wierszy pt.” Śpiew o mnie wie”, w wierszu pt..”..Cichsza, mniejsza od kropki na biedronce, cichsza od własnych zamyśleń, w dłoniach wiersza – żyj”ę. I ” nie trzyma słów na łańcuchu, (bo) zdziczeją”.
W tomiku wierszy pt. „Zapukaj w sny o świcie” Jan Bilewicz napisał: „Konsekwencja – oto najkrócej sformułowany rys charakterystyczny poezji Danuty Capliez – Delcroix Bylińskiej. Te wiersze, w znakomitej swej większości to miniatury delikatne dotknięcia różnych tematów, jakby muśnięcia pędzlem, poetycki impresjonizm”.
Materiał zgromadzony w tych tomikach zobaczyć może każdy, treść dostrzeże tylko ten, kto ma z nią do czynienia, forma przekazu zostanie dla większości tajemnicą ich autora. To co tworzy poeta winno być przyjmowane tak, jak on je stworzył, jakim uczynił swój świat, bowiem każda liryka powinna być zrozumiana w całości, lecz nieco tajemnicza w szczegółach.
Danutę Capliez- Delcroix Bylińską cechuje twórczy żar, żar, który wyraża się jasnym płomieniem, a nie kłębami dymu. Pisał Aliszer Nowoi. Prawdziwość słów – rzecz dobra; lecz krótkość słów prawdziwych jest wspaniała.
Życzę Pani Danucie weny twórczej, zbawiennego snu, w których się rodzą nowe marzenia i nowe obrazy spisane, z czasem, na jawie.
Józef Janczewski w dniu 05.02.2017 r.
Źródło: ==>Blogspot
Posłowie do książki „Nie do końca zwątpieniem” – JoAnna Idzikowska-Kęsik
Oto przeczytałeś, drogi Czytelniku, najnowszą książkę poetycką Danuty Capliez-Delcroix Bylińskiej – Nie do końca zwątpieniem.
Zapewne masz tę książkę jeszcze w sobie, w swoich myślach, emocjach. Zapewne jesteś pod wrażeniem lekkości pióra Pani Danuty – poetki dojrzałej, ukształtowanej, szanującej słowa, posiadającej spory literacki dorobek. Autorki, która może się poszczycić tym, że wypracowała własny, rozpoznawalny styl, znanej wielu czytelnikom – miłośnikom poezji – z Internetu, z antologii poetyckich oraz z piętnastu autorskich poetyckich tomów, m.in.: W klatce tęsknoty skulona (2012), Śpiew o mnie wie (2012), W sukience istnienia (2013), Zapukaj w sny o świcie (2014), Tam gdzie piasek szept rozkłada (2015), Kropla wolnych przestrzeni (2016).
Wejście w świat poetki, w lekkość i zwiewność jej słów, jest czymś w rodzaju emocjonalnego katharsis, jest nie tylko fascynującym spotkaniem z poezją, ale przede wszystkim wniknięciem w siebie, czasem w swoje uczucia, które dawno nie wychodziły na powierzchnię, w myśli, których unikaliśmy, a nawet baliśmy się? Fakt, że każdy z nas ma swoje przemyślenia dotyczące życia, samotności, miłości – również tej niespodziewanej, dojrzałej, nagłej, obcowania ze światem, z naturą, relacjami międzyludzkimi, wianem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, wartościami, które warto celebrować, pielęgnować i o których trzeba pamiętać, jest niezaprzeczalny, nawet gdy o tym nie myślimy, gdy nie mamy czasu na konfrontację. Poetka daje nam właśnie taką możliwość zbliżenia się do samych siebie. Zanurzenie się w te strofy to zetknięcie się z wieloma barwami serwowanymi nam przez świat emocji i jednocześnie wniknięcie w bardzo osobliwą ciszę, w delikatność przekazu poetki, która:
… dni upinała szeptem
wrażliwość w ciszy….
Poezja jest zapisem chwil. Jest życiem. Żyjąc, piszemy, pisząc – opisujemy życie. Jest również podróżą w siebie, w coś, co w nas nieuchwytne, uśpione, niekiedy wyparte i zapomniane.
Dla jednych jest to podróż w krainę podświadomości, dla innych w myśli, które wychodząc, układają się w wiersze i tylko w wiersze, i nigdzie indziej nie można ich spotkać. Co nie znaczy, że nie jest też do bólu realna, bo nie da się uciec od rzeczywistości. Rolą poezji jest przekazywać prawdę, bo tylko prawdziwe teksty zapamiętujemy na długo.
W tym tomiku jest wszystko: real, metafizyka, wrażliwość, czuła opowieść, empatia i zrozumienie najważniejszych życiowych spraw oraz wartości. Są pory roku jak pory życia i jest też prawda o życiu, czyli po prostu o nas. I nawet jeśli ukrywa się za metaforami, za ciszą, czujemy, że autorka jest prawdziwa i szczera, że nas nie kokietuje, tylko stara się pokazać swój sposób patrzenia na świat i definiowania go.
Wszystko w tej książce, podobnie zresztą jak w poprzednich tomach autorki, jest jak wykwintne danie, treści podane są czytelnikowi ze smakiem, w niewielkich, wręcz homeopatycznych, porcjach, kroplami słów zamkniętych w wiersze; słów wyważonych, przemyślanych, niemal filozoficznych, a także –
momentami – metafizycznych:
… myśl tchnieniem bliska czar subtelności…
Mogłabym sparafrazować tytuł mojej ulubionej w dzieciństwie powieści Julesa Verne’a i powiedzieć, że wiersze Danuty Capliez–Delcroix Bylińskiej są jak podróż do wnętrza siebie, tym bardziej, że jesteśmy z Ziemi, że metaforycznie jest naszą matką, która nas słyszy, rozumie, a w tym tomie poetka sporo o niej
pisze i robi to subtelnie:
… radością skacze wraz ze mną
zachwyt w krajobraz wołam echo
słyszy przyspiesza
mi tętno…
Jak już kiedyś napisałam, wersy Danuty Capliez–Delcroix Bylińskiej są jak krople, które obmywają myśli, jak chłodny drobny wiosenny deszcz, dodający pozytywnej energii, skłaniający do zadumy i refleksji nad sobą, światem, naturą i jej różnymi obliczami (z wirusowym włącznie), życiem, miłością, ulotnością
marzeń, przemijalnością zdarzeń i poezją. Są subtelną nutką niezaprzeczalnie pięknej, bo dojrzałej, kobiecości, ukłonem, zarówno w stronę codzienności, jak i ulotności. Są zmysłowe, pełne ciepła, nadziei, optymizmu, radości istnienia. Są też proste, ale jakże prawdziwe, także pod względem psychologicznym:
… dzień rozpoczęty
śmiechem uładzony
zmniejszy moc napięć gromadzonych stresem
zabierz myśl w spacer do parków w ogrody
ważkość problemów uniesiesz…
Poezja ma wiele odsłon, różne jej oblicza serwują nam poeci o różnych umiejętnościach, wrażliwościach i stylach. Niekiedy mam wrażenie, że dzisiaj piszą wszyscy, ale zapewne jest to pokłosie techniki. Nikt teraz nie pisze do zeszytu, do szuflady, ponieważ Internet daje ogromne możliwości publikowania własnej twórczości. I to jest dobre, bo przecież twórcza kreatywność wpisana jest w nasze człowiecze jestestwo.
W tym morzu poezji twórczość Danuty Capliez–Delcroix Bylińskiej jest bardzo osobliwa. Poetka nie krzyczy, rzadko poucza, moralizuje. Ona po prostu jest i robi swoje, jak natura świadoma swojego wdzięku i siły wypływającej z własnej kreacji, tworzy bogactwo słów układanych w wiersze. Często są to
miniatury bogate w treść, zawsze są to utwory dojrzałe, godne świadomego czytelnika, konesera sztuki.
JoAnna Idzikowska-Kęsik
Jestem w siódmym niebie
Stanisław Michalik cytat z portalu „Tu jest mój dom” =>
Coraz częściej czuje w sobie poranny niepokój. Budzę się z bijącym sercem. Najpierw nie mogę od razu uświadomić sobie, że ta koszmarna katastrofa, rozbity samochód i perypetie z policją drogową to był tylko zły sen, potem pojawia się autentyczna, realna troska o zdrowie, o to że coraz gorzej z żoną i z moimi stawami i bólami pleców, a w oczach pojawiają się gigantyczne kolejki w rejestracji, potem pod gabinetami lekarskimi, długotrwałe oczekiwanie na miejsce w szpitalu, problemy z rehabilitacją. Ale nie ma czasu na roztkliwianie się nad sobą. Jest tyle rzeczy do zrobienia. Na początek gorąca kawa z mlekiem, przegląd prasy na portalu internetowym, przywitanie się ze znajomymi w facebooku, zaglądnięcie do poczty, a potem repertuar codziennych obowiązków domowych przeplatany lekturą i spacerem przy znośnej pogodzie nad rzekę lub na zakupy.
Ale to wszystko to proza życia. Znajduję w nim miejsce także na poezję. Bez wiersza życie byłoby gehenną, a przecież można się przed tym obronić. Poezja to lekarstwo dla duszy, to najdoskonalszy antybiotyk.
Okazuje się, że na portalu facebook można znaleźć prawdziwe skarby, choć trzeba je szukać ze spokojem i uwagą. W gąszczu przeróżnych linków można się całkiem zagubić. Od pewnego czasu szukam jak ze świeczką w pomrocznej skrzyni ukrytego skarbu i znajduję co rusz kolejne klejnoty. Odnajduję je coraz częściej ozdobione przebogatą szatą ilustracyjną. To tak jakby tajemnicza księżniczka wydobyła z zakamarków swoje bogato inkrustowane etui i poczęła jego zawartością obdarzać każdego kto się napatoczy. A w pudełku są prawdziwe brylanty i rubiny, i jeszcze inne kosztowności, a jest ich bez liku.
Przywodzą mi one na myśl „Baśnie z tysiąca i jednej nocy”, gdzie urocza Szeherezada opowiada swemu władcy co noc przedziwne historie nie tylko o lampie Alladyna, czy skarbie ukrytym w Sezamie lub perypetiach dzielnego Ali Baby, ale także czyni to w sposób urzekający pięknem słowa i niezwykłą wyobraźnią.
Albo też Meluzynę, według legend starofrancuskich założycielkę rodu Lusignan, urodziwą czarodziejkę przybierającą nieraz postać półwęża lub syreny.
To drugie skojarzenie wiąże się z nazwiskiem Czarodziejki, bo zwie się ona – Danuta Capliez Delcroix Bylińska, pozwalająca się nazywać krócej Duszką.
Okazuje się, że Duszka to osoba nietuzinkowa, posiadająca bogaty dorobek literacki. Oto co dowiedziałem się o Niej w recenzji ostatnio wydanego tomiku wierszy:
„Kropla wolnych przestrzeni” to najnowsza książka poetycka Danuty Capliez-Delcroix Bylińskiej, poetki dojrzałej, ukształtowanej, mającej już spory literacki dorobek, publikującej w kilku antologiach i w internecie, autorki pięciu udanych tomików poezji: „W klatce tęsknoty skulona” (2012), „Śpiew o mnie wie” (2012), „W sukience istnienia” (2013), „Zapukaj w sny o świcie” (2014) i „Tam gdzie piasek szept rozkłada” (2015).
Autorka „Kropli wolnych przestrzeni” od ponad dwudziestu lat mieszka poza krajem, we Francji. Jej polszczyzna, kunszt słowa, budzą podziw – i za to właśnie chapeau bas, gdyż wielką sztuką jest w tak małej ilości słów wyrazić tak wiele.
Na koniec mogłabym powtórzyć słowa Mistrza Ildefonsa: „I było w niej coś… / kobiece, / nieuchwytne, / dalekie, / coś, co trzeba chwytać pazurami.” (K. I. Gałczyński „Inge Bartsch”). Gałczyński, co prawda, opisał nimi przedwojenną niemiecką aktorkę, ja jednak mogę to samo powiedzieć o utworach Pani Danuty i zachęcić czytelnika do przeczytania i przemyślenia „Kropli wolnych przestrzeni”. Naprawdę warto sięgnąć po ten tomik, po to, aby delektować się chwytaniem niewątpliwie mądrej, interesującej i bardzo kobiecej poezji. Jestem jednak pewna, że chociaż dużo w tych wierszach pierwiastka żeńskiego, przemówią one również (a niewykluczone, że przede wszystkim) do mężczyzn, bo i w nich są one głęboko zakorzenione.Osobiście jestem dumna z tego, że dane mi było poznać i schować na długo we własnym wnętrzu te oryginalne, nieprzeciętne, ciekawe i po prostu piękne wiersze (tak, nie boję się tego słowa, pamiętając słowa Czesława Miłosza: „bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno” (Cz. Miłosz „Moja wierna mowo”), pozostawiające czytelnikowi przestrzeń, dające szansę na głęboki, poetycki oddech, za co serdecznie dziękuję, zachęcając gorąco do lektury.
Tak oto napisała o p. Danucie JoAnna Idzikowska-Kęsik w internetowych googlach.
Co możemy się więcej o Duszce dowiedzieć ? Na to pytanie kim jest odpowiada Ona sama:
spójrz
słucham muzyki
ulatuję
oddycham
przy tobie tak blisko
bursztyny iskrzą pod przymkniętą powieką
lubię
gdy moja myśl
pachnie tobą
zawsze
ciepłymi słowami biegnie
gdy ją czytasz
Albo też co wyczyniają myśli w Jej głowie:
płochliwym spojrzeniem
w barwy
ubierają ptaki
na skrzydłach dźwięku
są kim są
odradzają się
nową energią
dotyk strun
kołysząc
tańczą
rytmem dni
niepogubionych
od świtu
po uśmiech w sen
odchodząc tańczą
– myśli moje
Kiedy zachwycony Jej miniaturkami spróbowałem się odezwać w komentarzu otrzymałem od Duszki przecudowną rymowaną dedykację:
Poranna melodia
1.
Deszcz dziś obficie krople pogubił
rytm wystukując nowej piosenki
wie że tęskonota porankiem lubi
melodię nucić wspólnym ich dźwiękiem
ref.
pomiędzy krople łezko spłyń
niech nikt nie szuka przyczyn nostalgii
za siódmym mostem myśli młyn
szeptem stłumionym w zmęczonych wargach
2.
monolog pytań bez odpowiedzi
przed bramą życia zatrzymał się cień
nie wie czy słońce chwile rozświetli
z nadzieją w głosie zanucił refren
ref.
pomiędzy krople łezko spłyń
niech nikt nie szuka przyczyn nostalgii
za siódmym mostem myśli młyn
szeptem stłumionym w zbolałych wargach
3.
co mi przyniesiesz kolejna chwilo
pytać nie będę wiem że nie trzeba
w pokorze skromnie głowę unosząc
błaganie nieme śle w głębię nieba
ref.
pomiędzy krople łezko spłyń
nie pytaj słuchaj przyczyn nostalgii
za siódmym mostem myśli – tych…
szept już najcichszy wstrzymany w wargach
Podziękowałem p. Danucie za tą dedykację słowami: czuję młyn myśli i dławiące uczucie za czymś przeze mnie nieosiągalnym. To nostalgia za światem ułudy i wrażliwości w wierszach poetki, która pozwoliła mi nazywać ją Duszką. Chciałbym wyrazić to co czuję szeptem najcichszym, ale nie mogę, więc wołam na cały głos: jesteś Aniołem poezji, którą lubię i podziwiam. A za najmilszą jaka mnie spotkała w życiu dedykację – w postaci „porannej melodii”, której refren brzmi mi w uszach najcudowniejszym głosem Anny German i za śnieżnobiałego łabędzia – najserdeczniej jak umiem dziękuję !
Kiedy czytam te kunsztowne cacka czuję się jak w siódmym niebie, zapominam o Bożym świecie i tej prozie życia, którą wypełnia dzień powszedni.
W internetowym facebooku znajdujemy zamieszczane dość często znakomite miniaturki Danuty. Są one wzbogacane cudownymi ilustracjami, a twórczość poetki niezwykle skromnej, otwartej i serdecznej dla Czytelników, cieszy się dużym zainteresowaniem, o czym świadczą sympatyczne komentarze.
Zachęcam gorąco moich Czytelników do bliższego poznania jej twórczości.
Autor: Stanisław Michalik 03-02-2018 r.
TOBIE DZIŚ PISZĘ
Stanisław Michalik cytat z portalu „Tu jest mój dom” =>
Nie odważę się napisać coś od siebie. To byłaby profanacja talizmanu jakim są przysłane mi w darze tomiki wierszy Danuty Capliez-Delecroix Bylińskiej, która żeby było prościej pozwoliła mi nazywać się Duszką.
Paczuszka mieściła w sobie aż pięć tomików wierszy wydanych w latach 2014 – 2017. Akurat przeczytałem na facebooku dowcipne życzenie mojej bliskiej znajomej Oli, aby piątek okazał się dla mnie dniem szczęśliwym. Okazuje się, że są życzenia, które się spełniają. Pod wrażeniem pobieżnie przejrzanych literackich skarbów, jakimi obdarzyła mnie Duszka pomyślałem, że cokolwiek bym napisał od siebie, to byłoby tak jakby kowal w kuźni próbował wykuć pozłacaną broszkę i próbował przekonać klienta, że jest arcydziełem.
A ja chciałbym powiedzieć Czytelnikom o moim zauroczeniu wierszami tak „na gorąco”, choć przejrzałem je w pośpiechu tak jak zgłodniały pustelnik połyka kęsy świeżutkiego chleba. Wiem, że nie jestem w stanie dorównać słowem i stylem temu co stanowi dla mnie wzór kunsztu poetyckiego. Wybieram, więc niezbyt grzeczną formę opisania moich wrażeń słowami samej autorki. Mam nadzieję, że tym sposobem zbliżę się do poziomu oryginału, a zarazem zachęcę do bliższego zapoznania się z Jej twórczością.
Wszystko co napisane jest kursywą, to wybrane fragmenty z tomików Duszki – „księżniczki poezji”:
Za oknem słonecznie, od rana uśmiech do drzwi puka. Słowo stanęło pod mym progiem – ornament z chwili zgrabnie ujęty. Czy wiosna wniesie łagodność promieni, naręcza pełne obfitych zapachów?
Twoje Duszko wiosenne zamieszkanie na najwyższej półce mojego regału nie tylko przyniosło mi radość, ale także ślad współistnienia poprzez słowo, i szczere wzruszenie. Przymknąłem oczy dyskretnie ocierając łzę. A tu obraz począł wnikać, w liniach kartki wiersz się maił.
Wsłuchany w ciszę poranka dotykam marzeń. Świt w słonecznych promieniach widzę. W oddali – czy to mgła nad łąkami? Wsłuchując się w ciszę wiatr dyskretnie dotknął konwaliowe dzwoneczki. Osobliwym dźwiękiem zielonych nut popłynęła melodia. Cichej nuty pieśń poddanej wibracjom radości wnosi o wschodzie słońca rodzący się świt. Drzewa najbliższego gałąź poruszana lekkim wiatrem stukała miarowo w szybę. Delikatnie myśl opadała. Myśl w muzykę wsłuchana nie kłamie – odradza się. Pod parasolem wspólnych myśli dzień wezbrany jak cicha łza, wydaje się trwać bez końca.
Mam nadzieję, że tą właśnie zabawą metaforyczną udało mi się wprowadzić moich Czytelników w magiczny świat poezji Danuty – misternej mistrzyni miniatury. A dla pełni obrazu przytaczam poniżej kilka jej metafizycznych perełek:
Po co
noc gasiła wszystkie lampy
po horyzont ciszę wlokąc
chwilę później zawróciła
chcąc pytanie
zadać po co
po co na co i w ogóle
cisza milczy tak uparcie
wnet spojrzała w biel księżyca
lecz i ten miał
– usta zwarte
jakaś zmowa pomyślała
czy ten chochlik w głosach zasnął
lecz dla ciszy mając respekt
niech tak będzie
– szepcze gwiazdom
Spójrz
Słucham muzyki
ulatuję
oddycham
przy tobie tak blisko
bursztyny iskrzą pod przymkniętą powieką
lubię
gdy moja myśl
pachnie tobą
zawsze
ciepłymi słowami biegnie
gdy ją czytasz
Pytanie
zmierzch przytulał powoli
podając bukiet aromatów
roześmiał się wiatr
czy odgłos zmylił (?)
szła
w poszumie traw
łagodnych pocałunkach słońca
idąc
lekko stawiała stopy
przechyliła głowę
spojrzała za siebie
szepcząc
dlaczego całujesz moje ślady
Promień
nie budzi ciszy
spojrzał
błękitny list pisała…
wiosna –
gdy oczy słońcem się śmieją
niebo w kopercie
A ja otrzymałem w darze takie właśnie niebo w kopercie za która mogę jedynie przekazać – serdeczne dzięki.
Stanisław Michalik 08-04-2018 r.
Recenzja JoAnny Idzikowskiej-Kęsik źródło: Libertas
„Kropla wolnych przestrzeni” to najnowsza książka poetycka Danuty Capliez-Delcroix Bylińskiej1, poetki dojrzałej, ukształtowanej, mającej już spory literacki dorobek, publikującej w kilku antologiach i w internecie, autorki pięciu udanych tomików poezji: „W klatce tęsknoty skulona” (2012), „Śpiew o mnie wie” (2012), „W sukience istnienia” (2013), „Zapukaj w sny o świcie” (2014) i „Tam gdzie piasek szept rozkłada” (2015).
Wejście w świat tej poetki jest czymś w rodzaju katharsis, jest wniknięciem w siebie, bo przecież każdy z nas ma swoje przemyślenia dotyczące życia, samotności, miłości, obcowania ze światem, tęsknoty do świata i stosunku do niego. Zanurzenie się w te strofy to również wniknięcie w bardzo osobliwą ciszę, a poetka słusznie zauważa, że: „cisza / nie potrzebuje makijażu” (s. 8).
Wszystko w tym tomiku, jak wytrawne danie, podane jest czytelnikowi ze smakiem, wręcz w homeopatycznych, niewielkich porcjach, kroplami słów zamkniętych w poetyckie miniatury; słów wyważonych, przemyślanych, niemal filozoficznych, a także – momentami – metafizycznych: „w niebycie / mrok oparł czoło o dno / mojej duszy / szukając głębiej / kropli światła” (s. 15).
Wersy Danuty Capliez–Delcroix Bylińskiej są jak krople, które obmywają myśli, jak drobny, chłodny wiosenny deszcz, dodający pozytywnej energii, skłaniający do zadumy i refleksji: nad sobą, światem, naturą, życiem, ulotnością marzeń, zdarzeń i poezją. Są subtelną nutką niezaprzeczalnie pięknej, bo dojrzałej kobiecości.
A kobiecość ma przecież różne oblicza: „jak mała dziewczynka / kiedy noc uchyla bramy marzeniem szepczę w / przedsen” (s. 22) – zwierza się poetka w jednym z wierszy, „i tak mi ciemno we mnie” (s. 9) – wyznaje w innym po to, aby w kolejnym stwierdzić z rozbrajającą szczerością: „wiruję po własnej orbicie” (s. 13). Robi to subtelnie, przemyka po cichu, zmusza do myślenia, do zatrzymania się. Zostawia niedomówienia, dwuznaczności, aby czytelnik nie zadawał odwiecznego, bezsensownego pytania: „Co poetka miała na myśli?”, ale po to, by sam, w swoim własnym wnętrzu zapytał siebie o sens istnienia, poezji, ciszy oraz… ciszy w poezji właśnie.
Wiersze Danuty Capliez–Delcroix Bylińskiej to studnie: głębokie, wieloznaczne, z drugim, trzecim, a czasem nawet ukrytym, dnem. Impresje o tym, co ważne, znaczące, potrzebne człowiekowi, który nie byłby nim, gdyby nie myślał… Krople słów zostawione, abyśmy mogli je zinterpretować po swojemu, abyśmy zachłysnęli się odważnym przekazem, zadumali nad znaczeniem istnienia. Świat tych wierszy jest tajemniczy, półsenny, pozornie spokojny, chociaż wyczuwa się duży ładunek emocjonalny, wielką psychologiczną prawdę, kultywowanie chwili, podziw nad światem, ujmujące ujęcie prostoty i ulotności istnienia, jak również życiowe doświadczenie, nie zawsze lekkie, łatwe i przyjemne, bo nostalgii, okruchów dogłębnej samotności i tęsknoty również nie szczędzi poetka w swoich utworach.
Autorka „Kropli wolnych przestrzeni” od ponad dwudziestu lat mieszka poza krajem, we Francji. Jej polszczyzna, kunszt słowa, budzą podziw – i za to właśnie chapeau bas, gdyż wielką sztuką jest w tak małej ilości słów wyrazić tak wiele.
Na koniec mogłabym powtórzyć słowa Mistrza Ildefonsa: „I było w niej coś… / kobiece, / nieuchwytne, / dalekie, / coś, co trzeba chwytać pazurami.” (K. I. Gałczyński „Inge Bartsch”). Gałczyński, co prawda, opisał nimi przedwojenną niemiecką aktorkę, ja jednak mogę to samo powiedzieć o utworach Pani Danuty i zachęcić czytelnika do przeczytania i przemyślenia „Kropli wolnych przestrzeni”. Naprawdę warto sięgnąć po ten tomik, po to, aby delektować się chwytaniem niewątpliwie mądrej, interesującej i bardzo kobiecej poezji. Jestem jednak pewna, że chociaż dużo w tych wierszach pierwiastka żeńskiego, przemówią one również (a niewykluczone, że przede wszystkim) do mężczyzn, bo i w nich są one głęboko zakorzenione.
Osobiście jestem dumna z tego, że dane mi było poznać i schować na długo we własnym wnętrzu te oryginalne, nieprzeciętne, ciekawe i po prostu piękne wiersze (tak, nie boję się tego słowa, pamiętając słowa Czesława Miłosza: „bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno” (Cz. Miłosz „Moja wierna mowo”), pozostawiające czytelnikowi przestrzeń, dające szansę na głęboki, poetycki oddech, za co serdecznie dziękuję, zachęcając gorąco do lektury.
27 lipca 2016 r.
JoAnna Idzikowska-Kęsik